Wernisaż wystawy Anny Tomaki pt. „Nie mów do mnie głucha”
W fotografii dobrze jest opowiadać o czymś, czego doświadczyliśmy osobiście. A jeśli coś jest nam nieznane, zanim wypowiemy własne zdanie, warto najpierw sprawdzić u źródła. Tylko w ten sposób będziemy mieli szansę bardziej zrozumieć, zanim będziemy starali się to nazwać. Jednak bywa, że zbyt łatwo wydajemy opinie o kimś lub o czymś, nie starając się nawet choćby w najmniejszym stopniu poznać historię. Tym razem mamy okazję to zmienić.
My, którzy na co dzień żyjemy w świecie pełnym dźwięków, często nie potrafimy sobie nawet wyobrazić, że dla wielu osób ten świat jest niedostępny a ich codzienność jest pasmem trudności i nieporozumień.
Anna Tomaka postanowiła opowiedzieć nam o tym. W swoim fotograficznym projekcie, pod dość znaczącym tytułem „Nie mów do mnie głucha”, z wielką czułością i uwagą przybliża nam świat bohaterów jej opowieści. Ale nie tylko ich. Również swój. Własny.
Ania urodziła się z głębokim obustronnym niedosłuchem. Od drugiego roku życia nosiła aparaty słuchowe, dlatego kto jak nie ona mogła opowiedzieć nam o codziennym życiu osób niesłyszących.
Jej opowieść jest kwintesencją prawdy o ich życiu i aktem ogromnej odwagi, że potrafiła otworzyć przed nam świat, który mam wrażenie, nie do końca potrafimy pojąć. Bohaterki i bohaterowie tej opowieści wykazali się również wielką odwagą. I to nie tylko wtedy, gdy zdecydowali się na trudną operację wszczepienia implantu ślimakowego, która zawsze wiąże się z jeszcze bardziej skomplikowaną rehabilitacją. Ich odwagę znajdujemy również w tym, że postanowili się przed nami otworzyć i pokazać fragment swojego prawdziwego życia, dając nam tym samym szansę na większe zrozumienie problemu, który tak często w swoim codziennym pospiechu pozostaje przez nas niezauważony.
Tym samym byli dużą siłą również i dla autorki wystawy, żeby mogła opowiedzieć o tym publicznie. Bez wstydu, który bardzo często temu towarzyszy. Opowiedzieć również o sobie samej, jak choćby w tych oto słowach:
Od drugiego roku życia nosiłam aparaty słuchowe. Zawsze mnie to krępowało, że musiałam prosić, żeby ktoś raz jeszcze powtórzył to, co do mnie mówił. Z czasem zaczęłam jeszcze bardziej tracić słuch i aparaty, których używałam, przestały mi wystarczać. Wtedy podjęłam tę trudną decyzję i zdecydowałam się na pierwszą operację wszczepienia implantu. Ja po prostu chciałam dalej słyszeć
Z perspektywy czasu, myślę że tytuł jaki wybrałam dla tego projektu, może być przewrotny, bo określenie „głuchy” (G/głuchy) jest jak najbardziej akceptowalne w środowisku osób G/głuchych. Ponieważ „Głuchy to symbol przynależności do kultury Głuchych” – jak kiedyś ktoś mi napisał. Ale w świadomości części osób jest nacechowane pejoratywnie. Dlatego może tak dobrze pamiętam, że w dzieciństwie zdarzało się, że nazywali mnie głuchą.
Dzisiaj mam odwagę powiedzieć – nie, nie jestem głucha. Jestem niesłysząca. I tak niech zostanie.
Kuratorka wystawy – Małgorzata Wakuluk
Fot. Paulina Rutyna